Blistex Intensive czyli intensywnie regenerujący balsam do ust - to mój nowy hicior wśród wszelkich specyfików do ust. Pokazałam go ostatnio w moich zakupach kosmetycznych, więc dziś pora napisać o nim kilka słów. Ale na początek wspomnę o swoich ustach. Ustach który szczerze nie cierpię.
Gdybym miała jedną rzecz do wymiany na swoim ciele, to byłyby to właśnie usta. Wiecznie spierzchnięte, mimo nawilżania, stosowania różności, używania non stop wszelkich balsamów czy pomadek ochronnych. I kolor - ten intensywny czerwony, wręcz bordowy. Przeszkadza mi. Kiedyś nawet szukałam na forach - czy da się rozjaśnić usta. Widać, że nie tylko ja mam z tym problem. A tam ludzie pisali, że "ciemne usta są fajne", "wolałabym mieć czerwone niż blade", "nie trzeba malować na czerwono", itp. No nie, to nie wygląda jak czerwone usta po użyciu szminki. Pamiętam nawet, że kiedyś kolega zapytał mnie, dlaczego ja zawsze maluje usta na ciemno. Tyle że ja nie maluję, ja już takie mam. Po mojej mamie pewnie, bo też takie ma. I to nie są usta fajne, bo nie da malować się ich szminką. Kolory wyglądają po prostu źle. Całkiem inaczej niż na kimś, kto ma usta jasne. Nie da się ich rozjaśnić podkładem czy pudrem. I powiem szczerze - zazdroszczę tym, co mają ładne blade czy różowe usta. Nie wspominając już o ich kondycji.
I Blistex choć na chwilę daje mi tę wymarzoną gładkość ust. A i bladsze są nieco, tak odrobinę. I za to go lubię najbardziej. Uśmierza też takie uczucie pieczenia. Usta nie wyglądają na spierzchnięte, ale na bardziej zadbane i zdrowe. Znikają wszelkie "suche skórki". Ogromny plus za to, że się nie klei. Balsam podpatrzyłam u brata, poleciła mu go dentystka, bo też ma takie straszne usta jak ja, więc dzięki ci bracie za tę próbkę. Mały problem jest z jego dostępnością, bo nie było go w kilku aptekach (tzn. jest ale wykupiony), na szczęście można go dostać w Rossmannie za dyszkę. Są jeszcze inne jego warianty, więc też chętnie wypróbuję.
Balsam lekko mrowi i chłodzi, coś a'la błyszczyki powiększające usta. Wiem, że wiele osób za tym nie przepada, ale ja to uczucie bardzo lubię. Zapach ma nieco miętowy. Ale i jest jeden wielki minus - efekt jest dość krótkotrwały. Choć może na ustach o lepszym wyglądzie jego działaniem można cieszyć się dłużej. W końcu usta ustom nierówne. Za to wynagradza tym, że nałożony na usta - od razu je wygładza, dosłownie w sekundę. I tym mnie ujął, bo dotychczas jeszcze nie spotkałam się z balsamem, który działałby tak ekspresowo. Polecam wszystkim tym, którzy na co dzień borykają się ze spierzchniętymi i popękanymi ustami. Przynosi natychmiastową ulgę.
Gdybym miała jedną rzecz do wymiany na swoim ciele, to byłyby to właśnie usta. Wiecznie spierzchnięte, mimo nawilżania, stosowania różności, używania non stop wszelkich balsamów czy pomadek ochronnych. I kolor - ten intensywny czerwony, wręcz bordowy. Przeszkadza mi. Kiedyś nawet szukałam na forach - czy da się rozjaśnić usta. Widać, że nie tylko ja mam z tym problem. A tam ludzie pisali, że "ciemne usta są fajne", "wolałabym mieć czerwone niż blade", "nie trzeba malować na czerwono", itp. No nie, to nie wygląda jak czerwone usta po użyciu szminki. Pamiętam nawet, że kiedyś kolega zapytał mnie, dlaczego ja zawsze maluje usta na ciemno. Tyle że ja nie maluję, ja już takie mam. Po mojej mamie pewnie, bo też takie ma. I to nie są usta fajne, bo nie da malować się ich szminką. Kolory wyglądają po prostu źle. Całkiem inaczej niż na kimś, kto ma usta jasne. Nie da się ich rozjaśnić podkładem czy pudrem. I powiem szczerze - zazdroszczę tym, co mają ładne blade czy różowe usta. Nie wspominając już o ich kondycji.
I Blistex choć na chwilę daje mi tę wymarzoną gładkość ust. A i bladsze są nieco, tak odrobinę. I za to go lubię najbardziej. Uśmierza też takie uczucie pieczenia. Usta nie wyglądają na spierzchnięte, ale na bardziej zadbane i zdrowe. Znikają wszelkie "suche skórki". Ogromny plus za to, że się nie klei. Balsam podpatrzyłam u brata, poleciła mu go dentystka, bo też ma takie straszne usta jak ja, więc dzięki ci bracie za tę próbkę. Mały problem jest z jego dostępnością, bo nie było go w kilku aptekach (tzn. jest ale wykupiony), na szczęście można go dostać w Rossmannie za dyszkę. Są jeszcze inne jego warianty, więc też chętnie wypróbuję.
Balsam lekko mrowi i chłodzi, coś a'la błyszczyki powiększające usta. Wiem, że wiele osób za tym nie przepada, ale ja to uczucie bardzo lubię. Zapach ma nieco miętowy. Ale i jest jeden wielki minus - efekt jest dość krótkotrwały. Choć może na ustach o lepszym wyglądzie jego działaniem można cieszyć się dłużej. W końcu usta ustom nierówne. Za to wynagradza tym, że nałożony na usta - od razu je wygładza, dosłownie w sekundę. I tym mnie ujął, bo dotychczas jeszcze nie spotkałam się z balsamem, który działałby tak ekspresowo. Polecam wszystkim tym, którzy na co dzień borykają się ze spierzchniętymi i popękanymi ustami. Przynosi natychmiastową ulgę.
A Wy macie swojego ulubieńca do ust?
O prosze coś dla mnie , musze wypróbować jeszcze tego produktu nie miałam do usta ; )
OdpowiedzUsuńhttp://spelniaj-swoje-marzenia.blogspot.com/
nigdy nie miałam tego balsamu do ust. moim wystarcza tisane, a ostatnio bardzo polubiły ochronne pomadki yves rocher
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych pomadek z yr, bo nie używałam nigdy :-)
UsuńTakie specyfiki są potrzebne. Dzięki za ten post!
OdpowiedzUsuńNależę do tych bladoustych - wolałabym mieć trochę ciemniejsze ;) U mnie pielęgnacja sprowadza się do używania masła kakaowego na dzień i witaminy A+E w kapsułkach na noc. Staram się też dużo pić szczególnie teraz kiedy działa już ogrzewanie. Szminek praktycznie nie używam bo zawsze mam problem z doborem koloru - ale błyszczyki uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńA co to za kapsułki? tzw. rybki? Na całą twarz nakładasz?
UsuńA wody piję dużo, praktycznie nic innego oprócz niej nie piję ;-)
zwykła witamina A+E w okrągłych kapsułkach do kupienia w aptece - nie wiem czy jest w innej postaci ;) smaruję tylko usta :)
UsuńNo to chyba też muszę wypróbować :-)
UsuńA początkowo myślałam, że o to chodzi: http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=20251
dzięki za ten post :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego produktu do ust, widuję go natomiast w sklepie regularnie. Nie bardzo jednak lubię efekt chłodzenia, mrowienia :/
OdpowiedzUsuńMiałam jedynie próbkę ale ona juz u mnie zdziałała cuda, więc jak tylko zajdzie potrzeba kupię pełnowymiarowy produkt :)
OdpowiedzUsuńNo mnie też próbka zachwyciła :-)
UsuńNigdy go nie miałam. Obecnie do ust mam około 10 specyfików :D. Nie wiem kiedy jest zużyję.
OdpowiedzUsuńSpore zapasy :-)
UsuńCarmex u mnie się sprawdza idealnie :) Ale nie mam aż takich problemów jak Ty.
OdpowiedzUsuńCarmex też fajny, choć Blistex według mnie jest lepszy ;-)
Usuńnie miałam, ale chętnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńWcale nie masz złych ust, ale jak ktoś ma tak duży kompleks to nawet milion pozytywnych opinii go nie przekona. :)
OdpowiedzUsuńMoim faworytem jest balsam z oriflame lip spa therapy, regularnie kosztuje 19.90 zł ale jest często w promocji za 9.90. Mimo wszystko i tak sporadycznie go używam, bo nie mam żadnych problemów z ustami i na co dzień nie potrzebuję żadnych balsamów.
Dzięki CI za przypomnienie! Używałam go kiedyś non stop! To był mój ulubieniec! Zapomniałam o nim! :-)) Muszę zamówić :-)
UsuńP.S Nominowałam Cię do Versatile Blogger jak masz ochotę weź udział. :)
UsuńDzięki :-) postaram się odpowiedzieć na tag :-)
UsuńTeż mam bardzo ciemny pigment ust, więc rozumiem w pełni Twój problem :) U mnie dobrze się sprawdzają masełka Nivei :)
OdpowiedzUsuńNie jestem sama ;-) A masełka chętnie wypróbuję :-)
UsuńNiech coś równie dobrego wymyślą do rąk, bo ja jeszcze nie okryłam swojego ulubionego kremu do rąk... a chciałabym, chciała :)
OdpowiedzUsuńMoim ulubieńcem do rąk jest ziaja kokosowa, ale muszę przyznać, że rzadko je kremuję, jakoś nie są one wymagające :-)
UsuńBez pomadki nie ruszam się z domu, a w domu używam ich kilka na raz :)) Najlepiej sprawdzają się u mnie Isana i Bebe, natomiast tych z YR nie polecam, bardzo szybko schodzą z ust.
OdpowiedzUsuńTej z isany nie miałam, więc wypróbuję :-)
Usuńja używam zwykłej pomadki, ale dobra jest :)
OdpowiedzUsuńchociaż nazwę Twojej zapamiętam! Może się kiedyś przydać :)
Na zwykłą też mam chęć, więc na pewno wypróbuję :-)
Usuńto coś dla mnie :) choć mi pomaga pomadka z Neutrogeny
OdpowiedzUsuńWięc też muszę wypróbować, może i u mnie się sprawdzi :-)
Usuńja używam wielu specyfików ale chyba nie mam ulubieńca ;)
OdpowiedzUsuńWidzisz niektórzy mają blade usta i chcieli by mieć o intensywnym naturalnym kolorze, a tym masz ciemne i chciałabyś mieć jasne. :)
OdpowiedzUsuńObyś się kiedyś do nich przekonała albo znalazła jakiś sposób na rozjaśnienie ich np. pomadką.
Ja uwielbiam malinowy błyszczyk z Yves Rocher i lubię arbuzowy z Nivea.
Pewnie nigdy się nie przekonam, bo od zawsze mi to przeszkadzało ;-)
Usuńo rany ja mam tyle mazideł do ust, że na pewno mnie nie skusisz na kolejne heheh :P
OdpowiedzUsuńfirmę znam ale jej wyrobów nie miałąm
OdpowiedzUsuńMiałam ten balsam i wersję kolorową w sztyfcie, oba to świetne produkty:)
OdpowiedzUsuńPo sztyft muszę koniecznie też sięgnąć :-)
UsuńJa lubię pomadki z Nivea :) Miałam próbkę tego balsamu do ust i nawet dobrze go wspominam. :)
OdpowiedzUsuńU mnie nivea się nie spisują zbyt dobrze ;-)
UsuńJa używam pomadek z firmy Nivea :) Zawsze super się u mnie sprawdzają, a kupuję je co roku na zimę :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNiestety, u mnie nivea się nie spisują zbyt dobrze ;-)
Usuńmoże kupię go na zimę teraz jestem bardzo zadowolona z wazelinek floslek
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ich, nigdy nie miałam :-)
Usuńjestem zaskoczona tym, że tak świetnie działają,
UsuńWięc mam nadzieję, że u mnie też tak dobrze się sprawdzą :-)
UsuńMuszę go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJa bym chciała sobie zrobić balsamik (tak, diy :D), ale wpierw muszę zainwestować w olej kokosowy. Bo ogólnie produktów do ust raczej mam mało, zgubiłam gdzieś swoją pomadkę z Avonu... :C
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie. (Porcelanovvy)
Więc jak zrobisz, to daj znać jak się spisuję, może okaże się lepszy niż te wszystkie sklepowe balsamy :-)
UsuńO coś dla mnie!:),mam ich pełno w torebce,ale i tak ciągle mało:P
OdpowiedzUsuńBlistex uwielbiam, ale ten który można kupić w Ameryce :) nasz rodzimy ma trochę gorszy skład ;)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Nie zwracam uwagi na składy, ważne by działał :-)
UsuńPierwsze widzę :) póki co wspieram się na eosie, ale może i tego spróbuję :))
OdpowiedzUsuńChciałabym jajeczko eos :-)
UsuńUps nie znam go - ale może kiedyś :]
OdpowiedzUsuńJa ciągle zapominam o mazidłach do ust, bo w sumie używam pomadki. Ale lubię tę z Oriflame, o której ostatnio pisałam. Lubię też pomadki ochronne z Yves Rocher.
OdpowiedzUsuńPomadkę z Oriflame muszę koniecznie kupić :-)
UsuńJa mam bardzo suche usta, ale to nie jest uciążliwe. Gorsza jest właśnie skóra wokół :/
OdpowiedzUsuńOgólnie nie mam na szczęście problemu z suchymi ustami, za to moja mama jest fanka wszelkich wazelin i tego typu balsamów :-)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie! Muszę wypróbować produkt tego typu ;)
OdpowiedzUsuńMuszę go wypróbować, bo teraz jak przyszedł mróz to mam wielki problem z ustami :(
OdpowiedzUsuńJa przez cały rok mam problem z ustami, póki co ten balsam daje radę, więc spróbuj, może i Tobie pomoże :-)
UsuńRewelacja!!!W zeszłym roku kupiłam pierwszy raz (nota bene też po przetestowaniu próbki od dentystki) i przez całą jesień i zimę się z nim nie rozstawałam:-)Teraz będzie dokładnie tak samo,bo naprawdę jak dla mnie jest bezkonkurencyjny!Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzuję, że i ja się z nim nie rozstanę, bo póki co to mój nr 1 wśród wszelkich mazideł do ust :-)
UsuńUwielbiam Tisane, Lips miałkaś kiedyś?
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale chętnie wypróbuję :-)
Usuńja bardzo lubię wersję niebieską :) moja koleżanka ma straszne problemy z ustami , w ciągu dnia potrafią jej wszystkie suche skórki odlecieć od ust i ma jedną wielką ranę i też sobie chwali Blistex niebieski
OdpowiedzUsuńWypróbuję też, dzięki za polecenie :-)
Usuń